Widzimy zatem – jak chce tytuł sztuki – zwykłą Mary, a nie Mary Stuart. Oglądamy nie tylko obdartą z dostojeństw królową, ale starszą kobietę osamotnioną i opuszczoną nawet przez tych, których opłacała, by towarzyszyli jej do końca. Nie ma wśród nich przyjaciół, bo na nich nie zasłużyła, a jedyny człowiek, z którym można prowadzić przedśmiertny dyskurs to kat ostrzący na nią swój topór (w tej roli niezawodny Franciszek Pieczka).
Zofia Sieradzka, „Argumenty”
Mirosława Dubrawska ma tutaj swoją wielką, chociaż bardzo niewdzięczną rolę. Trzeba było odwagi, by zagrać taką Marię Stuart: starą, zaniedbaną, niemal cuchnącą, ale ambitną i przebiegłą, na pozór rozmodloną, ale dumną, pewną siebie i podstępną, zaszczutą przez dworaków, ale przecież nadal ufną w skutki swych machinacji, choćby i te pośmiertne. Mary Stuart Dubrawskiej nie może liczyć ani na sympatię, ani na współczucie widza. Wzbudza wręcz obrzydzenie. Ale też prawdziwy podziw dla kunsztu znakomitej aktorki.