Jaki pomysł na „Ptaki” miał Ryszard Major, odkrywa w przedstawieniu dopiero finał. Na scenie siedzą w czarnych ubraniach Kaczor i Pieczka – (...) pożywiają się chlebem i kiełbasą. Są zadziorni i śmieszni. Tu zostaje przełamana obojętność i nawiązany kontakt, zgodny z zasadami kabaretu. Już na krótką chwilę. Aktorzy dziwiąc się dalej, zwijają manatki i wychodzą.
Elżbieta Wysińska, „Kultura”
Przedstawienie w Teatrze Powszechnym jest urocze, czyściuteńkie w koncepcji, w stylu i wykonaniu. Strukturę i umowność teatru arystofanowskiego reżyser transponował na współczesną śpiewogrę, musical aktorów dramatycznych. (...). Poza dwoma ludźmi, Pistetajrosem i Euelpidesem, mamy gromadę ptaków, co przez widownię ze śpiewem nadciągnęła na scenę i gdy trzeba aranżuje przed nimi i dla nich wydarzenia z bogami i spryciarzami z Ziemi. Jednostki zagrywają sobie te podcharakteryzowane role, by w końcu, po fantastycznej akcji, charakteryzującej i sprawdzającej świat człowieczy, wraz z całą gromadą oddalić się i pozostawić obu marzycieli – na obłokach. (...). Tak obecne przedstawienie odstępuje od teatralnych zwyczajów przebierania się w stylizowany antyk, odchodzi od teatru masek, uczłowiecza i uaktywnia zabawę, refleksję, drwiny i zdrowy śmiech.