Aktorzy bardzo dobrze wpisują się w tę przestrzeń sceniczną, a co więcej – koncepcję przedstawienia rozgrywaną z ironicznym dystansem, ale bez tanich farsowych chwytów. Dzięki temu postacie są wiarygodne, choć okolone lekkim przymgleniem przesady, niedosłownością – służy temu nawet nieco rozproszone światło, które wydobywa postaci z mroków sypialni (i zakamarków podświadomości jednocześnie).
Tomasz Miłkowski, „Trybuna”
Wiśniewski ominął wszelkie rafy (dosadności, obłudy, moralizatorstwa, efekciarstwa) i zrobił spektakl piękny, zajmujący i dojrzały. (...). Wysmakowane plastycznie (scenografia Jana Kozikowskiego), dopełnione ruchomymi, bardzo plastycznymi obrazami (ruch sceniczny Leszek Bzdyl), świetnie zagrane przez wszystkich aktorów, utrzymane w aurze melancholii, przemijania i erotyki, jest tak głębokie, jak i dowcipne.